Komentarze: 2
Kilka fragmentów z pewnego artykułu Anny Gruszczyńskiej:
"Dowód na nieistnienie lesbijek przeprowadza się w polskich warunkach niestety dosyć sprawnie, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę kulturę głównego nurtu, w której mówienie o homoseksualizmie jest równoznaczne z mówieniem wyłącznie o gejach, a sam temat jest podejmowany w dwóch celach. Po pierwsze dla wywołania sensacji, po drugie w celu pokrzepienia serc większości i upewnieniu jej, że wykazuje wysoką tolerancję na zjawisko mniejszości seksualnych. A lesbijki? Jakie lesbijki?
Jak się okazuje, coming out jest jedną z najbardziej radykalnych form działania przedstawicieli organizacji gejowsko-lesbijskich w Polsce. Osoba decydująca się na coming out poza wąskim kręgiem wtajemniczonych i akceptujących przyjaciół jest traktowana jak kamikadze, z podziwem podszytym przekonaniem o skłonnościach samobójczych, bo nieujawnianie się jest przejawem nie tyle braku akceptacji własnej orientacji, co zdroworozsądkową strategią przetrwania. Poza tym skoro w opinii publicznej lesbijka to kobieta, która jeszcze nie znalazła właściwego mężczyzny, to lepiej nie uświadamiać otoczenia, że lesbijka mimo wszystko jest kobietą, której zależy na innych kobietach, bo efektem ubocznym może być niechciane zainteresowanie. Niewidoczność daje szansę na umknięcie przed dyskryminacją, a niewidoczność we dwójkę daje wsparcie i szansę na znośniejsze przetrwanie mało komfortowej sytuacji.
Jeśli jednak milczenie i zgoda na wykluczenie są najpopularniejszą, jak się wydaje, strategią przetrwania, to z kim ma się identyfikować lesbijka, jeśli lesbijek nie ma? A z drugiej strony, ich nieistnienie skazuje na izolację, którą można przynajmniej częściowo przełamać poprzez wejście w związek. Na tym wyczerpują się możliwości dostępne przy założeniu, że coming out jest wykluczony..."
No coż z tych fragmentów można wywnioskowach że jestem "jak kamikadze o skłonnościach samobójczych", bo się ujawniłam i coraz mniej jest osób które o mnie nie wiedzą. Sądzę, że to poprostu kwestia zaakceptowania najpierw samego siebie by móc głośno powiedzieć "jestem lesbijką" chociażby przed lustrem. Przed comming out'em czujesz się troche jak w klatce.. uśmiechasz się, jesteś wśród swoich dobrych znajomych a tak naprawde wiesz że nie masz z kim szczerze pogadać, bo ciągle jest pewna sfera gdzie nikt nie ma dostępu...
Przepraszam że tak poważnie i naukowo się nagle zrobiło, ale mała odmiana w notkach zawsze się przyda:))