Archiwum 19 września 2003


wrz 19 2003 Uczucia
Komentarze: 3

Siedze przed kompem i czuje jak do oczu napływają mi łzy.. Skradaja sie powoli tak jak uczucie stopniowo przedziera sie przez skorupy wokół serca wytworzone jako bariere ochronną.. Kłopot w tym że ja już tej bariery nie posiadam.. Musiałam ją zniszczyć bym mogła poczuć coś niesamowitego co zwie sie uczuciem... Każde słowo potrafi zranić mnie jak najostrzejszy sztylet w rękach zawodowego mordercy. Czasami zdaje mi się, że ludzie nie wiedzą jak ranią i zabijają wewnętrznie niektóre słowa, a zwłaszcza te wypowiadane przez najbliższych.. Czuje że moje serce krwawi i z każdym zadanym ciosem mam ochote wybuchnąć płaczem. Co mi się stało??

Gdy patrze przez okno widze uśmiechnięte twarze, które gotowe są stawić czuło życiu.. Czasami tylko przemknie po cichutku osoba która żyje we własnym świecie.. Jakby nie obecna i zamyślona nad swoimi uczuciami.. Często z mętlikiem w głowe, który potrafi przynosić ukojenie.. Są jak duchy tej ziemi.. Przechodzą obok nas i nie zwracamy na nich uwagi, bo boimy się żeby nam sie to nie "udzieliło".. A ja ich lubie, bo w nich jest tajemnica życia.. Mam ochote wniknąć w ich dusze i poczuć na sobie każdy sztylet który je przedziera...

Często siedze na korytarzu szkolnym i obserwuje ludzi.. Potrafie poczuć ich emocje i patrzeć jak one się w nich rozwijają.. Lubie wyłączyć się i przenieść myslami do innego świata gdzie moge odpocząć u boku osoby której bardzo potrzebuje.. Niestety nie trwa to długo bo już po kilku sekundach słysze nad uchem "Iza nic Ci nie jest?? Co Ci się stało?? Prosze powiedz o co chodzi?!" Ehh... Najlepiej jest gdy jesteś w śodku towarzystwa gdzie wszyscy sie śmieją, a ty poprostu patrzysz na nich beznamiętnie jakbyś nagle przeniósł sie w czasie i obserwował wszystko jako widz z boku...

Darek (kolega z klasy) przechodzi trudne chwile w związku i jest strasznie zdołowany.. Widze jak bardzo chce mi się wygadać, powiedzieć co go męczy w środku, ale z drugiej strony nie chce mnie obrzucać swoimi problemami... Wyczuwa, że jestem w stanie mu pomóc jak nikt inny, ale biedak ma bariery. Po kazdej rozmowie ze mna, nawet krótkiej, dziekuje mi tak bardzo jakbym zrobiła coś wielkiego nawet i kilka razy.. Az mi głupio bo wtedy cała klasa patrzy na nas jakoś podejżliwie, a jego dziewczyna(Aga-siedze z nia w ławce) odrazu wypytuje co mu takiego powiedziałam.. Czasami uleczenie (nawet w małym stopniu) czyjejś duszy jest większym darem nisz danie mu sztabki złota, bo złoto nie uleczy jego ran a szczera rozmowa to potrafi:)

Nie wiem co mnie wzieło na takie przemyslenia filozoficzne, ale chyba tym razem to ja potrzebowałam wyrazić chociaż małą cząstke tego co czuje:)) A teraz ide się położyć.. by móc to wszystko jeszcze raz przemyśleć...

les-nastolatka : :