Archiwum 24 maja 2004


maj 24 2004 Walka... z wiatrakami?
Komentarze: 7

Dawno nic nie napisałam.. Może dlatego, że wszystko co chciałabym napisać wydaje mi sie takie mało istotne? Za każdym razem, gdy siadam do klawiatury z checią dodania notki, zatrzymuje sie w płowie drogi mówiąc "to bez sensu". Jak oddać to wszystko co czuje? Jak oddać cały ten trud i walke która przychodzi do mnie każdego poranka i mówi "Dzień dobry! Masz ochote się zmierzyć?" Ciesze się, że mam osobe na której moge się oprzeć w trudnych chwilach.. To dzięki niej ide do przodu i sie nie poddaje:)  Wiem, że wiele jest osób które tak jak ja z powodu swojej orietacji walczą z rodziną i  ich przekonaniami.. Właśnie im dedykuje tekst, jaki znalazłam przed chwilą, a który mam nadzieje zmieni troszke wizerunek ktorzy kochają... co z tego że swoją płeć..

Z każdym dniem czuje jak się zmieniam wewnetrznie.. patrze wstecz i widze jak niewiele zostało z tej dziewczyny, ktora zaczynała pisać tego bloga. Patrze na życie inaczej- z dystansem- analizując wszystko cos się wokół mnie dzieje.. Tylko na chwile, gdzieś tam, udaje mi sie być dzieckiem i zapomnieć, że wszystko ma swoje zasady i regoły ktorych trzeba przestrzegać.. Może to mi pozwala nie zwariować? (Kocham Cie Kociaku i dziekuje ze zawsze jestes przy mnie!!)

"Jak co roku spędzaliśmy święta u rodziny. Wigilia u jednych dziadków, potem odwiedziny u drugich, takie nudne uroczystości. Drugi dzień świąt zawsze u cioci, na imieninach, ach ta Ewa... Jestem w rodzinie kompletnie osamotniona, żadnego rodzeństwa w moim wieku, ogólnie same dzieciaki. Nie na rękę były mi takie wyjazdy, ale nie chciałam przecież robić nikomu przykrości. Wtedy tak mi na tym zależało, aby tylko nikomu nie zrobiło się źle, żeby mnie tylko wszyscy lubili. A rodzice oczywiście mogli się poszczycić idealna córką. Wchodzę do ogromnego salonu, przyszywam natychmiast piękny uśmiech do twarzy, aby tylko dobrze wyglądać. Ale nie jest tak, jak zwykle. Dobrzy znajomi mojej cioci są pierwszy raz ze swoim synem. Tylko się o nim nasłuchałam: "Kochany chłopak, taki dobry w szkole, zresztą już na studiach, a w domu jak pomaga"- zawsze powtarzała jego matka. Byłam ciekawa, jak może wyglądać taki chłopak? In the end! Wydał się jakiś taki cholernie nieszczęśliwy. Piękne, brązowe, ale smutne oczy. Nie będę go dalej opisywać, bo to tak boli... Ale był niesamowity. Naprawdę idealny. Moje zewnętrzne ciało wręcz wołało o takiego chłopaka- inteligentny, kulturalny. A wewnątrz? Nie, moja dusza nie chciała Go. Takiej osoby, na którą przez całe życie kreowali mnie rodzice. Dla nich Filip, bo tak się nazywał, był idealny. A ja? Ja tez byłam idealna według nich. A według siebie byłam cholernie sztuczna! Nie mogłam mówić o tym, co sama sądzę, wszystko było z góry nakazane...

Mówił tak wiele, opowiadał o studiach a swoim życiu. Nie był taki, na jakiego wyglądał, był inny, żył tak jak ja, wykreowany przez rodziców. W końcu zaczęliśmy rozmawiać sami, coraz częściej i częściej. Spotykaliśmy się codziennie. Nie chce pisać, jak było mi przy nim dobrze, bo zabrzmi to niczym brazylijska telenowela. Filip był taki... Nienawidził swoich rodziców, a ja nienawidziłam w nim właśnie tego. Może dlatego, że ja swoich też nie kocham... Oni zniszczyli nasze życie, te ich cele o idealności tak im cholernie odpowiadały. Tyle nas łączyło. Zrozumiałam jego ból, ale wcześniej zrozumiałam, że tak bardzo go kocham. Tak bardzo nadal Go kocham. Przytulał mnie, robił to tylko wtedy, gdy naprawdę musiał, gdy chciał, by widzieli to rodzice. Nigdy mnie nie pocałował.
Może po tym, co się stało pewnego popołudnia powinnam go znienawidzić, może tak byłoby łatwiej zostawić go samego. Ale ja wiedziałam, że to nie jego wina, że on nie chciał mnie skrzywdzić, nigdy. Był... homoseksualistą, tak gejem, czy też po prostu pedałem, jak kto woli. Zrozumiałam, jak wiele musiały go kosztować te wszystkie obściski ze mną, jak wiele go to kosztowało. Ale potem... Rodzice chcieli go leczyć. To chore, zrozumiałam wtedy, jak bardzo ich nienawidzę, jaszcze bardziej niż Filip. A on był taki dzielny... Jego starzy przychodzili i prosili mnie o różne nienormalne rzeczy. Byłam dla nich, jak lek na jego "chorobę". Tylko on nie był chory! Im było potrzebne lekarstwo, ale właściwie na co? Jeszcze takiego nie ma! Próbuje ich zrozumieć. Oni go chyba naprawdę kochali, ale przez tą miłość zniszczyli mu życie... A moja miłość? Nie, ona nie zniszczyła mi życia. Jest wspaniała i wieczna.

Do dziś pamiętam jego słowa: NIE DAJ ZAMKNĄĆ SIĘ W ZŁOTEJ KLATCE. MIMO IŻ ZŁOTO JEST BARDZO CENNE, CENNIEJSZE JEST NASZE ŻYCIE, KTÓRE MUSIMY PRZEŻYĆ SAMI. To były ostatnie słowa Filipa. Potem widziałam go już tylko w trumnie. Miał taki wspaniały lekki uśmiech, jakby długo czekał na spotkanie ze śmiercią. Jego oczy na pewno były takie szczęśliwe, jednak zamknięte, ukryte pod powiekami już na zawsze... To nasi rodzice go zabili, to oni go zmuszali do tych cierpień i katuszy, które musiał przeżywać na świecie. Wolał odejść. Tabletki zaprowadziły go do śmierci, to one pokazały mu drogę- te cholernie mocne tabletki. Popełnił samobójstwo? On tylko dokończył tom co zaczęli inni, powoli go zabijając, postawił kropkę nad i. Nie pocałowałam go, zamknęli jego trumnę, zamknęli mojego kochanego Filipa. Ale nie mogłam tego zrobić, mimo iż nie żył, gdyż to by Go zabolało, wiem o tym.

Minęły dwa lata od tego dnia, tego, już teraz wiem, że pięknego dnia. Gdy skończyła się jego męka, a moje życie zaczęło być w końcu moim własnym. Filip był starszy, ale to nie jego wiek nauczył mnie tak wiele, tylko jego cierpienie. Rok temu zdałam maturę. Moje piękne, długie włosy zmieniły się w kruczoczarne dredy, ubieram się tak, jak chce zwykle- rastamańsko- metalowo, mam kolczyk w języku. To tylko niektóre zmiany. Ludzie oglądają się za mną z taka mina, jak kiedyś oglądali się za Filipem. Oni tak nienawidzą innych. Jestem na pierwszym roku studiów. Zostanę psychologiem lub wolontariuszem. Ludzie mnie nie cierpią ALE CHCE IM POMAGAĆ TAK, JAK FILIP POMÓGŁ MNIE. Rodzice? Już nic nie mogą mi zabrać. Najważniejsze odebrali mi już dawno. Filip? Nie mam do niego żalu za to, co zrobił. Myślałam, żeby pójść w jego ślady, ale on pozostawił mi misje ratowania ludzkości i nie mogę go zawieść."

les-nastolatka : :